Poniedziałek, najbardziej znienawidzony dzień. Nic więc dziwnego, że można się rano nieźle zamotać. Dlatego też odpowiednia seria w odpowiedni dzień. Dziś między innymi zagubiona kołdra i boląca noga.Którejś soboty, gdy jeszcze byłam w podstawówce, wyczerpana konkursem matematycznym poszłam spać niedługo po tym, kiedy wróciłam do domu (czyli koło 15). Gdy się obudziłam, było już ciemno. Panika. W poniedziałek miałam robić sałatkę na technice. Zbiegłam na dół i jeszcze na schodach krzyczę:
- Mamo! Mamo! Polo to do której dzisiaj otwarte?!
- A po co ci?
- Bo mi owoce na jutro potrzebne, do szkoły, na sałatkę!
Przez jakiś czas tłumaczyła mi, że po pierwsze po sobocie jest jeszcze niedziela (w co nie do końca wierzyłam), a po drugie - sklep w niedzielę też jest otwarty. Jakimś cudem to mnie obudziło i byłam w stanie względnie spokojnie obejrzeć film, co chwila dopytując czy na pewno następnego dnia jest niedziela.
Druga historia jest znacznie nowsza. Mama jak zwykle budzi mnie do szkoły, musiała nawet wejść do mojego pokoju, bo nie reagowałam na wołanie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą