Jak miłe są wspomnienia głupich żartów z lat szkolnych czy studenckich wszyscy wiedzą. Przykładem niech będzie poniższe wspomnienie jednego z naszych czytelników. Tym, co się jeszcze uczą przypominamy, że fanatazja i pomysłowość wyniesione ze szkoły przydają się później w codziennym życiu.
Warsztaty szkolne:
Wszyscy uczniowie nosili sliczne fartuchy w kolorze nijakim.
Najważniejsze, że materia była dosc solidna (jakies plotno).
Byly dwa warianty zabawy: pierwszy polegał na wkreceniu w solidnie
przymocowane do stołu imadło kawałka fartucha niczego nie podejrzewającej
ofiary (pasek lub koncowka dolna fartucha). Następnie szło się z drugiej
strony delikwenta i mówiło mu coś miłego w stylu "ty ch....u" albo "synu
brzydkiego wielbłąda...". W każdym zdrowym uczniu natychmiast zwyciężała
chęć pomszczenia zniewagi i ruszał ostro w kierunku rzucającego obelgę.
Niestety pasek od fartucha pozostawał niewzruszony w imadle, lub poła
fartucha oczywiście. Klient orientował się w podstępie dopiero czując opór
i dźwięk rozdzieranej materii...
Drugi wariant:
Miał miejsce w ostatniej klasie, gdzie mieliśmy tzw.
laboratorium i obowiązywały białe, lekarskie fartuszki z cienkiej materii
i co ważne dla całej zabawy, fartuszki nie posiadały żadnych pasków. Tam
już imadła nie występowały. Numer nazywano różnie, zapamiętałem tylko
"BATMAN".
Należało podejść wyjątkowo cicho zwierzynę od tyłu, przykucnąć,
złapać mocno za poły fartucha i mocnym szarpnięciem tzw. rozpierdak w
fartuchu podnosiło się przynajmniej o 30 do 50 cm. Jak fartuch był mocno
sprany albo już po zdaniu testu na batmana to wytrawnym łowczym udawało
się rozpruć fartuch ofiary aż do samego kołnierzyka. Ofiara, goniła nas
natychmiast a rozwiane poły fartucha sprawiały wrażenie, że goni nas
BATMAN. :-)
A jakie "mądre" pomysły dla zabicia nudy, w szkole lub na uczelni, przychodziły do głowy Tobie, bądź Twoim znajomym?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą