Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Krew, cycki i penisy - 7 przykładów na to, że każdy może zostać dziś artystą

156 928  
346   31  
Czym jest sztuka? To pytanie, na które niełatwo było odpowiedzieć dawniej. Dzisiaj zaś... jest jeszcze trudniej. Oto artyści przez małe i duże "a", którzy upodobali sobie dość niecodzienną formę uprawianej sztuki.

Tarinan von Anhalt

 Niegdyś artystom do malowania wystarczało płótno i pędzel. Jeszcze dawniej - ściana jaskini i własna krew. Cała reszta była tylko dodatkiem. Już jednak Tarinan von Anhalt, artystka do bólu współczesna, ma odmienne zdanie. By stworzyć dzieło, potrzebuje bowiem... odrzutowca. Co jedno ma do drugiego?



Proces twórczy polega w tym wypadku na uruchomieniu silnika odrzutowego samolotu, a następnie wyrzuceniu puszki farby wprost w strumień powietrza wydobywający się z motoru. Farba rozdziela się wtedy na pomniejsze strużki i krople, a następnie rozbija o ustawione kilkadziesiąt metrów dalej płótno, tworząc obraz. A przynajmniej coś, co Tarinan von Anhalt z pewnością chciałaby obrazem nazywać. Aha, gdyby tego dziwactwa było mało, znajdują się osoby, które przychodzą na pokaz "malowania samolotem" i płacą za to drobne 50 tysięcy dolarów!



Scott Wade



Ktoś napisał na Twoim samochodzie "brudas" albo namalował palcem pierwszą część ciała, jaka przyszła mu do głowy? Cóż, na pewno nie był to Scott Wade, bo ten oto artysta sztukę malowania na samochodach opanował absolutnie do perfekcji. W przeciwieństwie jednak do większości malarzy i zdobników Scott unika porządku jak diabeł święconej wody. Im brudniejszy samochód, tym lepiej. Nie zawsze też wystarcza zwyczajny kurz!



Pod wpływem natchnienia artysta rozprowadza na szybie motoryzacyjnej ofiary odpowiedniej grubości warstwę specjalnego brudu, w którym później "wydrapuje" obrazy z niezwykłą wręcz dbałością o szczegóły. Nie widzi przy tym niemal żadnych ograniczeń - narodziny Wenus, Albert Einstein, Mount Rushmore to dla Scotta żaden problem. Jak widać, nie tylko dziecko szczęśliwe kiedy brudne.



Pricasso z Australii



To indywiduum nazywające siebie Pricassem grasuje przede wszystkim na wybrzeżach Australii, ale odkąd zdobyło sławę, występuje na całym świecie, a ludzie gotowi są zapłacić niemałe pieniądze za pokaz malowania... penisem. Tim Patch, bo tak nazywa się ów Pricasso, za wykonywane przez siebie portrety liczy sobie wcale niemałe pieniądze. Osoba spoza Australii za portret będzie musiała zapłacić 224 dolary, gdyby zaś spod penisa Pricassa wyjść miały dwie twarze zamiast jednej, wówczas stawka wzrasta do 274 dolarów.



Co ciekawe(?), do zamówionego portretu każdorazowo dołączany jest film odsłaniający kulisy powstawania dzieła. I tutaj Pricasso oferuje trzy możliwości - film ocenzurowany; film ze zbliżeniami na martwą naturę (pędzel w stanie spoczynku); film, na którym 1/3 malowania przebiega z, ekhm, sterczącym pędzlem. Jak na swojej różowej stronie internetowej zapowiada sam "artysta", to ostatnie robi niesamowite wrażenie na znajomych portretowanego.



Kira Ayn Varszegi


A oto artystka na odtrutkę po Pricassie. Kira Ayn Varszegi nie twierdzi, że uprawia sztukę najwyższych lotów. Nie szczyci się ideałami, nie próbuje dorabiać teorii. Mówi wprost - maluje, by dawać oglądającym radość. A radość to niemała, bo w rozmiarze 38DD. Tak, Kira maluje za pomocą swojego imponującego biustu. Technika? Najprostsza - zanurzenie w farbie, dociśnięcie do płótna. I tak aż do uzyskania oczekiwanego skutku.



A jaki może być skutek? Wymierny finansowo, rzecz jasna. Praktycznie każdy obraz Kiry bez problemu znajduje nabywcę - użytkownicy eBay płacą za nie po kilkaset dolarów. Jak dużo się sprzedaje? Wystarczająco, by w każdym kraju świata i w każdym stanie Ameryki znalazło się przynajmniej jedno dzieło Varszegi.



Millie Brown od/do porzygu



Trudno chyba o coś, co lepiej obrazowałoby kondycję współczesnej sztuki niż twórczość Millie Brown, skądinąd sympatycznej artystki z wyjątkowo niesympatycznym hobby. I powiedzieć, że Brown rzyga na swoje obrazy to mało, bo Brown - ot, niuanse językowe - rzyga swoje obrazy. Tak, dokładnie tak. Nic dodać, nic ująć.



Najpierw Millie opija się mleka z dodatkiem barwników, a potem, nie przebierając w środkach, wymiotuje zawartość żołądka na przygotowane płótno. Uroczo, nieprawdaż? A ponieważ wszędzie tam, gdzie znajdą się ludzie gotowi robić takie rzeczy, znajdą się też tacy, którzy gotowi będą za nie zapłacić. I to niemało, bo czy 2400 dolarów za kawałek obrzyganego płótna to jednak nie przesada?



Ian Cook



Mówi się, że mężczyźni nigdy nie przestają być dziećmi. Cóż, być może faktycznie coś w tym jest, bo Ian Cook jak żaden inny artysta opanował do perfekcji łączenie przyjemnego z pożytecznym. I nawet jeśli pożyteczność jest tu kwestią względną, to przyjemności z zabawy zdalnie sterowanymi samochodzikami Ianowi nikt nie jest w stanie odebrać.



Historia głosi, że na pomysł wykorzystania zdalnie sterowanych aut do malowania artysta wpadł już kiedy dostał od rodziców pierwszą zabawkę i usłyszał, by nie ubrudzić jej farbą. Cooke zachował się jak każde szanujące się dziecko słyszące zakaz. Teraz 28-letni już Ian przy pomocy dziecięcych zabawek tworzy obrazy, które fakt faktem zaskakują precyzją wykonania. A co najważniejsze, artysta doskonale się przy tym bawi. I nawet jeśli to żadna sztuka, to przynajmniej niegroźne jej naśladownictwo.



Val Thompson



Tak to już jest, że nieważne jak kto maluje, bardziej liczy się czym i w jaki sposób to robi. Już naprawdę niewiele brakuje, aby rozsmarowanie wokół siebie ciepłego g*wna uznane zostało za element artystycznego "performance'u". A nie, pardon, na to wpadł już GG Allin i to kilkadziesiąt lat wcześniej. Ale Val Thompson, jeszcze jedna współczesna malarka, również nie przebiera w środkach i maluje z wykorzystaniem ludzkich resztek. Ale jej - bo jakżeby inaczej! - przyświeca szczytna idea.



Pani Thompson miesza farby ze spopielonymi szczątkami ludzkimi i dzięki jej niebywałym staraniom zamiast wazy z wujkiem na kominku w salonie można mieć teraz widoczek z wujka na ścianie w kuchni. Dlaczego nie. Chętnych na zakup "uduchowionych obrazów" oczywiście nie brakuje.



Źródła: 12345

Oglądany: 156928x | Komentarzy: 31 | Okejek: 346 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało