W 2007 roku licząca cztery osobniki rodzina goryli górskich została zamordowana w Parku Narodowym Virunga. Tak, zamordowana. Przez mafię węglową, z zemsty za to, że zarząd parku dobrał im się do dupy. Można znaleźć cytaty, w których dyrektor parku oznajmia, że w ciągu 30 lat funkcjonowania instytucji taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Co wiele mówi o tym całym pierdoleniu, jakoby się polowało na goryle.
Mężczyźni, których widzisz na obrazku, to strażnicy parkowi, którzy na własnych barkach wynieśli ciała z dżungli. Kilkadziesiąt kilometrów wędrówki, ze 150-200 kilowymi zwierzętami na prowizorycznych noszach. Zrobili to w nadziei, że któreś ze zwierząt da się jeszcze uratować.
To nie mordercy, to są prawdziwi bohaterowie. Mówimy o bardzo niebezpiecznym i niestabilnym regionie, w którym od 1996 roku trwa wojna partyzancka. W trakcie pełnienia obowiązków zmarło w tym czasie ponad 120 strażników.
Mężczyzna w charakterystycznym niebieskim wdzianku, to weterynarz z Gorilla Doctors. Poczytaj sobie o tej organizacji.
Nikt nie zabija goryli górskich, szczególnie, że po wspomnianym morderstwie, wszystkie kraje, na terenie których żyją te zwierzęta, podpisały wspólną umowę o restrykcyjnej ochornie gatunku. W przeciągu ustatnich 30 lat liczebność gatunku wzrosła czterokrotnie i obecnie jest ich 1004 sztuk, co łatwo sprawdzić na stronie Gorilla Doctors.
No więc wierz dalej w internetowe łzawe bzdury albo zacznij w końcu sprawdzać rzeczy, które udostępniasz.
Na szybko kilka źródeł:
https://www.usnews.com/news/world/articles/2008/0...
http://www.gorilladoctors.org/
http://100photos.time.com/photos/brent-stirton-go...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą