Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wspomnienie o nauczycielu starej daty

44 784  
12   84  
Zobacz więcej!Działo się to kiedyś, kiedy to jeszcze w dobrym tonie było nie zakładanie kubłów od śmieci nauczycielom na głowę w czasie lekcji.

Uczęszczałem wtedy do klasy maturalnej w pewnym znanym, warszawskim liceum. Zaczął się nowy rok szkolny. Nasze myśli powoli skupiały się na czekających nas egzaminach końcowych.
Jako zadeklarowany humanista wybrałem już przedmioty, które będę zdawał na maturze. Oczywiście j. polski, a ponadto historię i j. angielski. Każde z nas najbardziej się oczywiście przykładało do swoich wybranych przedmiotów, a pozostałe traktowaliśmy raczej "per noga". Z resztą nauczyciele nam odpuszczali... ale... był jeden wyjątek.

Pani profesor od biologii. Starsza, dystyngowana pani...
...siekiera jakich mało. Nie było na nią sposobu. Po prostu trzeba było się materiału nauczyć, bo jak nie, to ciemna mogiła. Pani profesor w przypływie emocji potrafiła na jednej lekcji postawić jednej i tej samej osobie trzy oceny niedostateczne. Krążyły o niej legendy. Ile to podobno osób przez nią nie zostało dopuszczone do matury. Ile oblała na poprawkach itd. itp.

Tak się złożyło, że akurat ten rok miał być ostatnim rokiem pracy Pani profesor. Ostro się zaczął, bo od razu na drugiej lekcji parę głów poleciało. Ja jakoś sobie radziłem, ale niektórzy to dosłownie przez nią włosy rwali...

Pani profesor miała jednak swój osobisty kodeks. Dokładnie co trzy tygodnie robiła nam zapowiedziane klasówki. Jeżeli ktoś na takiej klasówce dostał ocenę pozytywną to taka ocena kasowała wszystkie oceny niedostateczne jakie dostało się z odpowiedzi ustnej.
Prawda że fajnie ? Wystarczyło przygotować dobre ściągi ... i...

I dupa. Nigdy nie wiedzieliśmy i zapewne się nie dowiemy jak ona to robiła. Na jej klasówkach nie dało się ściągnąć. Chociażbyś siedział w ostatniej ławce, a przed tobą najwyżsi koszykarze NBA. Pani profesor musiała mieć jakieś korzenie w carskiej policji.
Pamiętam takie zdarzenie jak kumplowi udało się ściągnąć na klasówce. Był w szoku. Wychodziliśmy już z klasy, gdy Pani profesor podeszła do niego i wyciągnęła mu ściągę z rękawa. Dostał dwie dwójki z mety - jedną z klasówki, drugą za nieumiejętne ściąganie

Przeleciał pierwszy semestr. Połowa klasy miała na pieńku z biologią. Nadszedł grudzień. Któregoś dnia Pani profesor się rozchorowała. Zastępstwa nie było. Siedzieliśmy sami w sali biologicznej i nudziliśmy się. Nie pamiętam kto zainicjował temat, ale faktycznie zauważyliśmy już dawno, że profesor zebrane klasówki zbierała do kupy i ładowała do szuflady do swojego biurka. Szufladę zamykała na klucz. A biurko to był taki "późny Bierut, wczesny Gierek". Wielkie, masywne.

Oczywiście znalazło się zaraz paru chętnych McGyverów, co próbowali różnych wytrychów ale zamek był szprytniejszy od nich.
Ale jeden z kolegów (syn stolarza chyba ) ...zajrzał pod biurko i stwierdził, że blat jest przymocowany na kołki i możemy go spróbować podnieść. Część z nas popukała się w czoło. Ale część, przynajmniej Ci zdesperowani swoimi ocenami, ochoczo wzięła się do dzieła. Patrzyliśmy na nich z powątpiewaniem. Chłopcy podeszli we czterech do biurka, zaparli się, szarpnęli.... i mało nie odfrunęli z tym blatem. Najwyraźniej stolarz kleju pożałował...

Naszym oczom ukazało się wnętrze szuflady. Patrzyliśmy na nie jakby to był świeżo otwarty grobowiec Tutenhamona a w nim skarby...

No faktycznie znaleźliśmy skarb. Oprócz naszych niesprawdzonych klasówek sprzed dwóch dni znaleźliśmy zeszyt... normalnie jak oryginał Necronomiconu... równie cenny.

Otóż Pani profesor była tak zorganizowana, że zapisała w zeszycie daty wszystkich klasówek... a obok PYTANIA jakie na nich zada!

Po burzy mózgów ustaliliśmy, że skorzystamy ze znaleziska. Podłożyliśmy gotowce (ale taki na trójkę, lub czwórkę). Potem zapadła decyzja, że przed każdą klasówką zbieramy od wszystkich gotowce a potem ustalone osoby będą robiły podmiankę pod nieobecność Pani profesor w klasie.

Z pewną dozą nieśmiałości czekaliśmy na wynik tego przedsięwzięcia. I .... WYPALIŁO!

Co prawda Pani profesor oddając nam te pierwsze "gotowce" trochę się dziwiła, że nikt bańki nie dostał... ale ogólnie była zadowolona.

Sielanka trwała. Jako chyba jedyna klasa z klas maturalnych wszyscy zdali z biologii. Nikt nigdy nie zdradził naszej tajemnicy.

Skończył się rok szkolny. Nastały matury. Po maturach chodziliśmy z kwiatami po nauczycielach. Tak akurat trafiło, że ja wspólnie z kolegą i koleżanką wybrałem się do Pani profesor. Była w świetnym humorze. Bardzo nam dziękowała. Życzyła sukcesów. Podziękowaliśmy i już mieliśmy odchodzić, gdy nagle zapytała :

- No teraz możecie mi już powiedzieć... jak to robiliście?
- Co robiliśmy Pani profesor. Co prawda nadrabialiśmy minami ale każde z nas pobladło.
- Ach... przestańcie bujać... nic nikomu nie powiem... przecież wiecie o czym mówię. O szufladzie... i... gotowcach...

Nogi nam się ugięły... zimny pot zrosił czoła...

- Hehe ! Myśleliście, że wystrychniecie starszą Panią na dudka ?? No jak to robiliście... mówcie śmiało. To mnie najbardziej zastanawiało, bo jedyny klucz mam ja... od kilkunastu lat. Nie zauważyłam, żeby ktoś grzebał przy zamku... a z kluczem się nie rozstaję...

Zdobyłem się na wielki wysiłek i wyjąkałem:

- Blaaat... zdejmowaliśmy blat Pani profesor... ale jak... ale od kiedy Pani wiedziała?? I puściła Pani nam to płazem??
- Pomyślałam, że po tylu latach użerania się z uczniami pozostawię po sobie jakąś miłą pamiątkę... a po za tym jak pisaliście te gotowce to coś tam mimowolnie wam w głowach zostało... a wiedziałam od marca...

- Od MARCA? - Zakrzyknęliśmy we trójkę.

- Ech baranki wy moje... w marcu spóźniłam się 10 minut na waszą lekcję na której była klasówka... pamiętacie?
- No tak było...
- No właśnie... i właśnie wtedy podyktowałam wam sześć pytań... sześć...
- No ale co?
- A wy baranki moje byliście już tak pewni siebie, że nawet nie zwróciliście uwagi... i jak jeden mąż oddaliście gotowce z SIEDMIOMA odpowiedziami... a ja wam tego siódmego nie podyktowałam... bo czułam się winna, że się spóźniłam i stwierdziłam, że nie zdążycie... KAPISCI??

Takich baranich min u moich przyjaciół nigdy w życiu nie widziałem. Sam z resztą pewnie miałem podobną...

Pozdrawiam Panią profesor... gdziekolwiek teraz jest... chociaż wiem, że już nie na tym świecie...

Oglądany: 44784x | Komentarzy: 84 | Okejek: 12 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało