39-letni Ned Hurt z Charlottesville zginął w 1998 roku w pralce. Chciał uprać zbyt dużo ciuchów na raz. Udeptywał je w pralce i przypadkowo włączył ją. Kiedy maszyna wypełniła się wodą, Ned pośliznął się i utknął w niej na dobre. Na dodatek uderzył głową o półkę, wylewając butelkę z wybielaczem. Ned połknął trochę płynu i zwymiotował. Smród zwabił do łazienki psa. W tym momencie na podłogę spadło pudełko z sodą. Zaskoczony pies oddał mocz. Uryna w połączeniu z sodą wybuchła.
Biedny Ned ciągle nie mógł się wydostać z pralki, a ta doszła już do etapu wirowania! Ned kręcił się z prędkością 1000 obrotów na minutę. Może wyszedłby z tego cało, gdyby nie grzmotnął głową o stalową belkę za pralką. To spowodowało jego śmierć. Psu nic się nie stało.
--
A bohaterski Ned dołączył wkrótce do panteonu zbawców ludzkości bo kolejne zbiorowisko genów głupoty odeszło do krainy wiecznych łowów oraz do księgi nagród Darwina....
Cześć jego pamięci!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą