Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CXXV

24 969  
27   2  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

JAK NIE DZIURA, TO PŁOT

Mając cztery latka wracałem z dziadkiem (lata 70-te) z pola na wozie drabiniastym pełnym siana. Dziadek zsunął się by otworzyć bramę. Ja też. Finał? złamany obojczyk. Lata 80-te. Znowu wakacje na wsi. Pierwszy dzień. Pomogę wujowi układać deski na strychu nad oborą. Zapomniałem, że jest tam dziura do zwalania siana. Rezultat: złamany nadgarstek, twarz w krowim gównie, reszta pobytu z gipsem. Ale i tak po małej modyfikacji można było prowadzić traktor. Zaraz po wakacjach: Przedszkole koło domu, a wokół płot metalowy. Ulubiona w danym wieku rozrywka to chodzenie po tym ze płocie.
Niestety, padał deszcz. Nogi się rozjechały (trampki) płot pomiędzy nogami. Panowie wiedzą o czym mówię. Pół godziny bez ruchu na glebie. Mina bezcenna

by Majiec @

* * * * *

A WSZYSTKO PRZEZ AMBICJĘ BRATA...

Nastały wakacje. Jako że trwały już od jakiegoś tygodnia, a jak wiadomo młodzieży nudzi się w domu wymyślaliśmy z bratem (lat 9) najdziwniejsze (często dramatyczne w skutkach) zabawy. W okolicach godziny 14 tej, po serii spalonych żołnierzyków, oraz innych równie twórczych zajęć postanowiliśmy pobawić się w "obrysowywanie" położonej na biurku dłoni przy pomocy największego maminego noża. Ustanowiliśmy nową dyscyplinę, która miała pokazać który z nas jest większym twardzielem i szybciej będzie wbijał ostrze pomiędzy własne palce. W związku z tym, iż starszy byłem i uzdolnienia manualne bardziej rozwinięte posiadam, prezentowałem znacznie wyższy poziom w owej dyscyplinie, budząc pokłady niepohamowanej złości u braciszka (do dziś tak ma). Po kilkunastu przegranych pojedynkach zostałem poproszony przez tego potwora abym pokazał jak to robię. Po krótkiej prezentacji brat poprosił mnie o nóź i dając się ponieść ciemnej stronie mocy przybił mi prawy palec wskazujący do blatu.
Obyło się bez szycia, choć nie bez komplikacji o czym za chwilę.

W dzień czy dwa po tym zdarzeniu wyjeżdżaliśmy wraz z rodzicami na wakacje. W związku z awarią palca wskazującego i wieeeeelkim opatrunkiem (...bo, wiesz mamo kroiłem ser i jakoś tak mi się w palec nożem zajechało.) obowiązywał mnie zakaz kąpieli w jeziorze. Jako że katusze przestraszliwe przeżywałem z tego powodu, zastosowano nadzwyczajne złagodzenie umożliwiając pluskanie się w wodzie bez moczenia opatrunku. Zakaz ten udało się mym rodzicielom egzekwować przez jakiś kwadrans. Wieczorem, po udanym dniu pełnym przygód zaniepokoił się mój Padre wysoką temperaturą mego umęczonego ciała. Rano komisyjnie stwierdzono iż należy niezwłocznie odwieźć mnie do szpitala, w związku z czarną krechą zakażenia będącą już w połowie palca. Na słowo "szpital" mój organizm cudownie ozdrowiał, lecz rodzinka głucha była na me argumenty, iż na pewno samo przejdzie i że już mi lepiej. W trakcie całego zamieszania i mojej narastającej histerii zjawił się znajomy wędkarz (Zwany Coca Colą z racji reklamowego parasola który chronił jego i wędki przed spiekotą (pozdrawiam i dziękuję) w stanie mocno wakacyjnym. Stwierdził, że jest metoda na zapobieżenie mojemu zgonowi bez konieczności wizyty u konowała. Zastrzegł, iż metoda ta jest skuteczna, jednakże wymaga od pacjenta niebywałej odwagi i determinacji. Bohater opowieści poczuł, że jego męskość wystawiono na próbę (Nie trzeba do szpitala!!!) i zgodził się bez wahania. Pan ów poprosił o metr grubej żyłki oraz kieliszek wódki. Bez pardonu uchwycił mój palec, owinął żyłką i brutalnie uciskał aż do usunięcia całej "złej krwi" po czym oblał całość wódką. Moja mama zemdlała w trakcie, ponoć dźwięki, które wydawałem przypominają wrzaski podczas świniobicia.
Co najdziwniejsze, po ok. 2-3 dniach rana była właściwie zagojona, a ja mam tylko niewielką bliznę. (O przyczynie zranienia rodzice dowiedzą się pewnie z Joe Monstera)

by G.Majnusz @

* * * * *

BO ŹLE ZAPARKOWAŁ

Nie brałem udziału akurat w tej zabawie, ale byłem świadkiem. Lata ’80. Zima pełną gębą, czyli ponad metr śniegu. Osiedle w rozbudowie. Robienie bałwanów i rzucanie śnieżkami już się znudziło. Trzeba wymyślić coś nowego. Rzucanie śnieżkami z okna klatki schodowej z 10-go piętra. Szybko się znudziło. Ale od czego dziecięca fantazja. Grupa chłopców ściągnęła kilka desek z pobliskiego placu budowy. Utoczyli ogromną kulę śnieg (taką jak na bałwana). Z desek ułożyli rampę na schodach i wtoczyli do windy. Wywieźli ją na 10-te piętro. Z desek zrobili rampę do okna. Przed zrzutem sprawdzili oczywiście czy wszystko jest OK i czy nic nie znajduje się w przewidywanej strefie lądowania i zaczęli wtaczać kulę. Pech chciał, że w tym momencie pod blok podjechał sąsiad świeżo odebranym z Polmozbytu Polonezem (wiecie jaki to był wtedy luksus). Zaparkował go pod oknem, przy dojeździe do zsypu. Zdążył tylko dojść do drzwi klatki schodowej, gdy rozległ się potężny łomot.
Efekt zrzutu bomby - dach nowego Poloneza (przebieg jakieś 5 km) poniżej zawieszenia. Tyłki kumpli czerwone bardzo długo. Od tego momentu nikt już nie parkuje na osiedlu na podjazdach do zsypów.

by Koszalek72

* * * * *

POMOCNICY

W wieku 13-lat postanowiłem z bratem lat 15-cię pociąć kilka gałęzi siekierą. Ja nosiłem brat ciął. Wujek kilka dni wcześniej naostrzył siekiery tak, że można było włos przeciąć, ale młodzi pracownicy się tym nie zrazili. Gdy przechodziłem za plecami brata pech chciał że siekiera poślizgnęła się na pieńku i uderzyła mnie w środkowy palec lewej ręki. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem palec zwisający na kawałku skóry. Kość była przecięta podobnie jak wszystkie ścięgna. Obrazu trafiłem do szpitala gdzie po dwóch godzinach operacji zszyto mnie i połączono naczynia krwionośne i został mi włożony drut wielkości 5cm w palec. Po usunięciu druta po 3 miesiącach przeszedłem jeszcze jedną operacje. Do teraz nie mogę wyprostować do końca palca i środkowe jego zgięcie jest 2 razy większe niż powinno.

by Gagami

* * * * *

PORĘCZ

Chodziłam do ogniska muzycznego i po każdej lekcji zjeżdżałam sobie po poręczy. Były to schody wysokości jakoś do drugiego piętra. I oczywiście udało się 9 razy a za 10 już nie. Pamiętam jak gibnęłam się przez barierkę i próbowałam się złapać schodka. Łup.! Ciemno. Krzyczę: Mamo.! W sumie to mi się wydawało że krzyczałam bo nikt tego nie potwierdził. Tłumek ludzi się zebrał i zadzwonili po karetkę. A ja jak to ja zaczęłam wstawać. Pogłaskałam poręcz i z powrotem się położyłam.
Jak się później okazało (w szpitalu) gdy spadałam odbiłam się od dolnej poręczy, a potem spadłam na ostatni schodek tak krzyżem. O dziwo nic mi się poważnego nie stało. Żadnego złamana ani nic. Potem dwa miesiące nie ruszania się z łóżka

by Kattie_140 @

* * * * *

SPŁYW

Ulubionymi towarzyszami zabaw byli moi dwa kuzyni. Ich rodzice mają działkę w małej wiosce tuż nad Wartą. Rzeka w tym miejscu jest niezwykle wartka i szeroka, pełno w niej kamieni i niebezpiecznych wirów. Jeden z kuzynów był moim rówieśnikiem, a drugi był starszy od nas dwóch o 3 lata, więc cały czas nam dokuczał. Pewnego dnia podczas zabawy z pontonem, wpadł nam do głowy pewien szatański pomysł. Dysponując dwoma związanymi ze sobą sznurkami do bielizny i pontonem postanowiliśmy pobawić się w "spływ kontrolowany". Przywiązaliśmy ponton do młodego drzewka rosnącego przy brzegu. Oczywiście starszy kuzyn pełnił rolę jedynie nadzorcy połączenia liny z drzewem. Wypłynęliśmy na sam środek rzeki, początkowa radość i entuzjazm przerodziły się w panikę, gdyż plastikowy uchwyt w pontonie, do którego była przywiązana lina zaczął się urywać od pontonu, aż w końcu rozerwał ponton i powietrze z niego uciekło. Na samym środku rwącej rzeki znalazło się dwóch 12 letnich chłopaków których z brzegiem łączył jedynie sznurek do bielizny. Na całe szczęście starszy kuzyn bezpiecznie wyciągnął nas na brzeg.

by Etnolog

* * * * *

WYŚCIG

Tą historię znam tylko z opowieści, bo miałem wtedy nie więcej jak 3 lata. Moi rodzice wyszli na jakąś imprezę i zostawili mojego brata ze mną w domu. Dziadek miał mnie pilnować. Nie postarał się, bo zostałem w pokoju sam. W pewnym momencie instynkt przetrwania, a raczej łakomstwo nakazało mi wspiąć się na kredens po szklankę paluszków. Elegancko krzesło podstawione pod kredens, toteż wlazłem tam bez większego problemu. Ale rączki to ja chyba miałem za małe, żeby złapać porządnie za szklankę. Zwyczajnie strąciłem ją na podłogę i akurat w tym momencie straciłem równowagę. Wyścig "kto pierwszy na podłogę" wygrała szklanka, tłukąc się na drobne kawałeczki, ale zająłem drugie miejsce - lądując na odłamkach szkieł twarzą. Rodzice wrócili z imprezy i zastają mnie z całą twarzą w krwi i spanikowanego brata. Za sekundę podjechała karetka i wylądowałem w szpitalu, gdzie znakomity chirurg założył mi 36 szwów na rany. Ładnie się zgoiło, ale jeżeli przyjrzeć się bliżej - nadal widać cienką bliznę ciągnącą się przez całą twarz.

by Andrzej K @

* * * * *

STARY A GŁUPI

PETARDA

Sylwester 1998 z grupą znajomych spędzaliśmy w Żywcu. Impreza była przednia, wszyscy elegancko ubrani i już nieźle wstawieni. Coś mi odbiło i postanowiłem przez lekko uchylone okno zacząć rzucać petardy. Szpara była nieduża tak z 5 cm. Na początku szło nieźle, ale w pewnym momencie kolejna rzucona petarda odbiła się od framugi okna. Wykonała lot po paraboli trafiając idealnie w kołnierz koszuli. W panicznym odruchu chciałem chwycić ją ręką, ale spowodowało to, że wpadła za koszule która miałem wpuszczoną w spodnie. Zdążyłem chwycić się za brzuch kiedy nastąpił wybuch. Jako że coś czuwa nad idiotami, cała siła wybuchu poszła na zewnątrz. Rozerwała koszule i przypaliła marynarkę od wewnętrznej strony. Mi kompletnie nic nie było. Według znajomych moja mina była "bezcenna" jak byśmy to teraz powiedzieli.

by PkaYak

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

A na zakończenie lubiany bonusik traumatyczny. Zachowałem pisownię oryginalną, ale autora nie ujawniam...

ja jak to kazdy maly gnojek ze wsi ganialem z kuzynem po drzewach . Pewnego razu wspinalismy sie na ok 6 metrowa sosne [mielismy wtedy po 7 lat] i pech chcial ze wtedy zawial zajebiszczy wioter. jak nami nie jeblo o ziemie to kuzyn zlamana reka , a ja pizdlem ryjem prosto w mrowisko. rodzice przybiegli zrobili nam awanture ze kto na takie drzewowlazi

UWAGA KONKURS!

A na co? A na najbardziej traumatyczną z traum! A jak wziąć w nim udział? Czytaj uważnie!

1. Konkurs dla zarejestrowanych i niezarejestrowanych użytkowników Joe Monster.
2. Wyślij do mnie traumę w terminie do czwartku 20 grudnia do godziny 14-tej. Po tym terminie opowiadania nie będą uwzględniane! Jak wysłać traumę? Proste -
klikaj w ten linek i pisz!
3. Bardzo ważne! W tytule maila wpisz WKZT KONKURS inne tytuły nie będą brane pod uwagę do konkursu!
4. Wszystkie nadesłane opowiadania będą publikowane w formie jaka zostanie nadesłana. Więc staraj się pisać językiem zrozumiałym, byś potem nie musiał się wstydzić za siebie przed tysiącami osób, które to przeczytają. Jedyną moją ingerencją będzie dokładanie polskich znaków dla osób mieszkających za granicą i na wyraźną ich prośbę!
5. Kto oceni Twoją pracę? Bojownicy Joe Monster! Tak, właśnie oni! Wpisując w komentarzach numer traumy która im się podoba! Pamiętaj! To najbardziej wymagające jury na świecie!
6. Zasady oceniania:
- Możesz komentować traumy jak do tej pory, lecz gdy chcesz oddać swój głos na jedną z traum wpisz, że najbardziej Ci się podoba trauma numer (i tu podaj jeden numer) Głosować możesz tylko raz i na jedną traumę. Komentarz bez głosowania możesz wpisywać dowolną ilość razy.
- Gdy nie chcesz komentować, tylko oceniać po prostu wpisz jeden numer traumy która Ci się podobała.
- Gdy zagłosujesz więcej niż raz, twoje wszystkie głosy będą unieważnione!
- Koniec głosowania o godzinie 23.59 dnia 26 grudnia!
7. Po podliczeniu głosów zwycięzca otrzyma wiadomość mailową i jednocześnie przez Cześka o tym fakcie!

A jeszcze nagroda.
Każdy wygrywa - każda opublikowana trauma to przedłużenie ważności konta o 3 miesiące! W przypadku niezarejestrowanej osoby dostanie ona konto na Joe Monster z półroczną aktywacją. Z taką osobą skontaktuję się osobiście! Zwycięzca, który otrzyma największą liczbę głosów dodatkowo będzie mógł sobie wybrać jedną z tych
zajefajnych koszulek. Musi tylko podać jaką koszulkę chce i jej rozmiar! Czyż to nie fajne? Wystarcza jedno opowiadanko i nagroda jest!

Pamiętaj! To już za tydzień, dziś jeszcze nic się nie ocenia!


Oglądany: 24969x | Komentarzy: 2 | Okejek: 27 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało