Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Gadki Uskrzydlone, czyli Wingsizmy II

17 751  
26  
Kliknij i zobacz więcej!Niezorientowani znajdą kilka słów o tym serialu tutaj. A my bez zbędnych wstępów przechodzimy do gadek:
 
Brian [o Joe i Helen]: Zabawna z nich para.
Roy: Mimo to, lepiej być z kimś, niż łazić po lokalach dla samotnych serc. Okropne, samotne życie…
Lowell: Tak, rozumiem cię, Roy. Zanim poznałem Bunny, spędziłem wiele wieczorów w ‘Night & Castle’, zastanawiając się, gdzie się podziały te wszystkie wspaniałe kobiety...
Brian: Lowell, ‘Night & Castle’ to bar dla homoseksualistów.
Lowell: Naprawdę? To by wyjaśniało te telefony od Steve’a…
 
***

 [Antonio wyjeżdża na wakacje do Włoch - żegna przyjaciół]
Antonio [wzruszony]: Więc nadeszła chwila pożegnania. To dla mnie bardzo trudny moment.
Joe [nie odrywając oczu od gazety]: Do widzenia, baw się dobrze.
Antonio: Dziękuję. Wiecie, nie jest łatwo powiedzieć ‘do widzenia’.
Helen [przy kuchni]: Przyjemnej podróży.
Antonio: Dziękuję. Ale wiedzcie, że codziennie po przebudzeniu będę kierował wzrok ku Ameryce, mojej przybranej Ojczyźnie… I ku wam, moim drogim przyjaciołom, którzy przyjęliście mnie na swe łono…
Roy: Na litość boską, Dorotka krócej żegnała się z krainą Oz! Stuknij trzy razy obcasami i znikaj!
 
***

Brian [rozmawia z księdzem]: Więc mówi ksiądz, że nie ważne, co robiłem przez całe życie – jeśli w ostatniej chwili szczerze wyznam grzechy, to i tak się załapię?
Ksiądz: Teoretycznie – tak, ale uważam…
Brian: Dobra, nie trzeba, dziękuję, Wasza Wspaniałość. Joe! Chyba znalazłem furtkę w tej sprawie z niebem i piekłem!!!
 
***

[trener Snyder odwiedza swojego dawnego ucznia, Joe]
Joe: Trenerze, co za niespodzianka! Co pan tu robi?
Trener: Hackett, nieźle wyglądasz, chociaż trochę skapcaniałeś. Na ziemię i pięćdziesiąt pompek. Ha,ha, żartowałem.
Joe: Ha, ha, co nowego u pana?
Trener: Pewnie słyszałeś. Założyli mi rozrusznik serca.
Joe: Bardzo mi przykro, wszystko w porządku?
Trener: Przeważnie tak, wiesz… HEJ! [do Helen stojącej przy kuchni] Nie dotykaj kuchenki mikrofalowej!
Helen: To jest toster.
Trener: W takim razie, kotku, wrzuć mi tam pajdę i nie żałuj sera. [zapala papierosa]
Joe: Pan dalej pali?
Trener: Ograniczam się do dwóch paczek dziennie od czasu, jak wycięli mi płuco. Ale grunt, ze mózgownica pracuje. [do Helen] Hej, kotku, wrzuć mi tam pajdę i nie żałuj sera!
 
 ***

[Roy ma wystąpić na żywo w telewizji – przyjaciele zbierają się przed telewizorem]
Helen: Uwaga wszyscy, rozgrzewka skończona. Czas na Roya!
Lowell: Taak, nagranie tego wiekopomnego wydarzenia będzie wspaniałym prezentem gwiazdkowym dla Roya. W tej chwili mój magnetowid uruchamia się i przełącza na kanał 11.
Helen: Lowell, występ jest na kanale 13.
Lowell: Acha… Nie szkodzi. I tak zapomniałem włożyć kasetę.
 
***

[z gabinetu Roya dobiegają odgłosy potężnej bójki]
Fay: Co to za hałas?
Roy [krzyczy w gabinecie]: Wynoś się i zostaw mnie w spokoju!
Fay: Ktoś maltretuje Roya! Mógłbyś coś w końcu zrobić, Antonio!
Antonio [mruczy cicho pod nosem]: Hej, bandyto, zostaw naszego przyjaciela Roya w spokoju…
 
***

Helen [na widok wchodzących do terminalu]: Boże! To Edward Tinsdale, dyrygent Minneapolis Philharmonic Orchestra. To geniusz! Nie może mnie tak zobaczyć. Wyglądam jak kelnerka.
Brian: Podejdź i przedstaw mu się.
Helen: Nie mogę! Śmierdzę pastą jajeczną.
Brian: To twoja szansa.
Helen: Taa, co mam powiedzieć żywej legendzie?
Joe: Może… zapytaj: ‘Kto jest pańskim ulubionym kompozytorem?’
Helen: Jasne, Joe. ‘Przepraszam, panie Einstein, jaka jest pańska ulubiona liczba?’?!
 
***

Joe [do Lowella, który właśnie skończył naprawę samolotu]: Co z częścią?
Lowell: Przykro mi, ale grat jest uziemiony. Rozpórka przedniego koła to bardzo skomplikowana część, Joe.
Joe: Mówiłeś to samo godzinę temu!
Lowell: Nie sądzę, żebym wtedy powiedział ‘bardzo’.
 
***

[Brian kombinuje jak wykręcić się od randki z przerażającą go policjantką Colleen]
Brian [do Joe’go]: Masz uciechę, co? Joe, jestem zdesperowany! Próbowałem każdej broni w moim arsenale – czaru, oszustwa, oziębłości, perfidnej manipulacji. Wszyscy przyjaciele mnie zawiedli…
Joe: Dlaczego po prostu nie powiesz jej prawdy?
Brian: Pewnie, to może od razu przyklej mi tarczę strzelniczą do rozporka!
Fay: Brian! Przyszła Colleen… i jest uszminkowana.
Brian [do Joe’go]: Dobra, Joe, zrobię jak radzisz. Ale jeśli ona mnie zabije, powstanę z grobu i będę ci robił bałagan w szufladzie na skarpetki!
 
***

[Joe zniszczył model sterowca Lowella, czego ten nie może mu wybaczyć]
Joe: Ja po prostu nie umiem tego naprawić. Ale chcę, żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Co zrobimy?
Lowell [pada na kolana]: Pomódl się ze mną, Joe!
Joe: Co?!?
Lowell [ciągnie Joe’go za krawat i zmusza do uklęknięcia]: Módl się. Ojcze w Niebiesiech, patrzysz na dwie umęczone dusze. Jesteśmy ułomnymi śmiertelnikami. Nie jesteśmy doskonali, popełniamy błędy i czasami nie potrafimy znaleźć przebaczenia w naszych sercach. Prosimy cię, naucz nas przebaczać.
Joe [po chwili]: Skończyliśmy?
Lowell: Nie. Musimy cierpliwie czekać na znak.
Joe: Jaki znak?
Lowell: Znak, że dość już cierpieliśmy i możemy znów być przyjaciółmi. [nadal klęczą]
Joe: Ile to zwykle trwa?
Lowell: Ciii!
Joe: Nogi mi drętwieją!
Lowell: Mnie też. To ten znak! [wstają z klęczek]
Joe: To był znak?
Lowell: Hej, ile razy można rozdzielać Morze Czerwone…
 
***

[Brian i Joe odwiedzają w Nowym Jorku knajpę ‘Kompletnie Gołe Golaski’]
Joe: Gołe dziewczyny są tu tylko po to, żeby nikt nie zauważył, jak obskurny jest ten lokal.
Brian: Żartujesz chyba, mam zamiar przerobić mój pokój w tym stylu!
 
***

Fay [do Helen]: I co, poznałaś kogoś miłego na tym weselu?
Helen [zjadliwie]: O, tak. Jedyny facet do wzięcia dłubał sobie w zębach zapałkami.
Roy: No to co?
Helen: Zęby trzymał w ręku!

Oglądany: 17751x | Komentarzy: 0 | Okejek: 26 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało