Jesteśmy w związkach. Niekoniecznie małżeńsko, partnersko jakichś tam.
Wystarczy związek matka - dziecko, wujek - siostrzeniec, bratanek etc.
Głównie jednak, chodzi mi o bliskie związki. Co robicie, jeśli osoba tak mega bliska umiera.
Czy wyobrażacie sobie takie sytuacje i jakie są wasze pierwsze refleksje?
Mnie osobiście ten temat przytłacza. A jednak, jakoś muszę oswoić się z faktem, że moja mama prawdopodobnie, zejdzie z tego świata przede mną. Może zdarzyć się inaczej oczywiście.
To samo dotyczy mojego małżonka. No i kurfa jak dalej żyć?
Bo mi wyobraźni nie starcza. Rozpierdala mnie takie myślenie. A im dalej w las tym częściej.
Wystarczy związek matka - dziecko, wujek - siostrzeniec, bratanek etc.
Głównie jednak, chodzi mi o bliskie związki. Co robicie, jeśli osoba tak mega bliska umiera.
Czy wyobrażacie sobie takie sytuacje i jakie są wasze pierwsze refleksje?
Mnie osobiście ten temat przytłacza. A jednak, jakoś muszę oswoić się z faktem, że moja mama prawdopodobnie, zejdzie z tego świata przede mną. Może zdarzyć się inaczej oczywiście.
To samo dotyczy mojego małżonka. No i kurfa jak dalej żyć?
Bo mi wyobraźni nie starcza. Rozpierdala mnie takie myślenie. A im dalej w las tym częściej.