Na KM się nie nadaje, na HP zbyt hermetyczne.
Wiecie, czym się różni wtrysk wielopunktowy od jednopunktowego? Ilością otworków w dyszy wtryskiwacza. Technik mechanik próbował mnie przekonać. Fakt, że technikum kończył, jak jeszcze można było kupić nowego Tarpana, a potem poszedł na studia, no ale...
W tym roku próbowałem przekonać szwagra, że wymiana oleju co 40 tysięcy km we własnym aucie to bardzo zły pomysł i że nie warto przenosić doświadczeń z firmowego auta w leasingu.
I nie warto ufać instrukcji, która zaleca pierwszą wymianę paska rozrządu po 175 tys. km.
Już od dawna wydawało mi się, że wpisanie w ogłoszeniu o sprzedaży auta "jeździła kobieta" to wada, nie zaleta. Bo owszem, w środku może będzie pachniało (choć i z tym różnie bywa), ale o mechanikę bym się bał. Tak samo jak się boję, gdy słucham przeciętnego faceta. Jak ktoś po czterech latach posiadania auta nie jest w stanie określić, czy w aucie ma pasek, czy łańcuch, to słabo. Pół biedy, gdyby po prostu raz w roku jeździł do dobrego mechanika, który uczciwie zadbałby o wszystko. Ale jeździ dopiero, jak korba wyjdzie bokiem. Cudze pieniądze mnie mało obchodzą, ale to wpływa na rynek aut używanych. Po prostu strach kupić używkę w kraju. Jak się okazuje, nawet od rodziny.
Części do auta kupuję w tym samym sklepie. Ostatnio sprzedawca powiedział, że od lat obserwuje dwie grupy klientów (oprócz mechaników): są ci, co nie kupują części, bo zaraz sprzedają auto i ci, co nie kupują części, bo poprzedni właściciel wszystko powymieniał.
W ostatnim aucie, jakie kupiłem, nie było grama płynu do spryskiwaczy. Właściciel jeździł z brudną szybą przez dwa tygodnie. Ale to pikuś. Miarka dotknęła tafli oleju po dolaniu litra.
Szanujcie auta. Być może teraz z taśm montażowych zjeżdżają ostatnie spaliniaki.
Wiecie, czym się różni wtrysk wielopunktowy od jednopunktowego? Ilością otworków w dyszy wtryskiwacza. Technik mechanik próbował mnie przekonać. Fakt, że technikum kończył, jak jeszcze można było kupić nowego Tarpana, a potem poszedł na studia, no ale...
W tym roku próbowałem przekonać szwagra, że wymiana oleju co 40 tysięcy km we własnym aucie to bardzo zły pomysł i że nie warto przenosić doświadczeń z firmowego auta w leasingu.
I nie warto ufać instrukcji, która zaleca pierwszą wymianę paska rozrządu po 175 tys. km.
Już od dawna wydawało mi się, że wpisanie w ogłoszeniu o sprzedaży auta "jeździła kobieta" to wada, nie zaleta. Bo owszem, w środku może będzie pachniało (choć i z tym różnie bywa), ale o mechanikę bym się bał. Tak samo jak się boję, gdy słucham przeciętnego faceta. Jak ktoś po czterech latach posiadania auta nie jest w stanie określić, czy w aucie ma pasek, czy łańcuch, to słabo. Pół biedy, gdyby po prostu raz w roku jeździł do dobrego mechanika, który uczciwie zadbałby o wszystko. Ale jeździ dopiero, jak korba wyjdzie bokiem. Cudze pieniądze mnie mało obchodzą, ale to wpływa na rynek aut używanych. Po prostu strach kupić używkę w kraju. Jak się okazuje, nawet od rodziny.
Części do auta kupuję w tym samym sklepie. Ostatnio sprzedawca powiedział, że od lat obserwuje dwie grupy klientów (oprócz mechaników): są ci, co nie kupują części, bo zaraz sprzedają auto i ci, co nie kupują części, bo poprzedni właściciel wszystko powymieniał.
W ostatnim aucie, jakie kupiłem, nie było grama płynu do spryskiwaczy. Właściciel jeździł z brudną szybą przez dwa tygodnie. Ale to pikuś. Miarka dotknęła tafli oleju po dolaniu litra.
Szanujcie auta. Być może teraz z taśm montażowych zjeżdżają ostatnie spaliniaki.
--
Bób
Koper
Włoszczyzna